Wyjazdowa przegrana 0:6 z rywalkami, które w kobiecej, piłkarskiej ekstraklasie właśnie wskoczyły na trzecie miejsce, nie jest żadnym zaskoczeniem. - Dlatego nie protestowałyśmy, bo na normalnym boisku z Żywcem też ciężko byłoby o naszą wygraną. W tak trudnych warunkach przyszło nam jednak grać pierwszy raz w życiu - stwierdziła Marzena Salamon, grająca trenerka TKKF Stilon Gorzów.
- Wszystkie siedzimy w autokarze pod kocami i dochodzimy do siebie - opowiadała Marzena Salamon. - Wyjazd nam się przedłużył, bo Kamila Szafrańska przedwcześnie zeszła z boiska i trafiła do szpitala. Na szczęście nic poważnego się nie stało, jeden z kciuków jest mocno zbity, a nie złamany. Normalnie mecz w takich warunkach, jakie zastałyśmy, nie powinien się odbyć. Gdy jednak przejechałyśmy już 500 km, to nie protestowałyśmy, próbowałyśmy jakoś to przeżyć, ale o normalnej grze nie było mowy, bo piłka stawała w kałużach. Po przerwie znów zaczął padać śnieg, było go po kostki. Mitech to mocny przeciwnik, który chce medalu, zimą jeszcze zyskał na jakości. My spróbujemy nawiązać wyrównaną walkę w innych pojedynkach. I tak jestem dumna z dziewczyn, bo do końca próbowałyśmy strzelić choć honorowego gola. Jednocześnie szkoda mi je było wypuszczać na drugą połowę, jeden wślizg i byłyśmy całe mokre, pod prysznicem też zimna woda. Normalnie horror, szkoła przetrwania. Dałyśmy radę, już nam cieplej. Porażka jest wysoka, ale na pewno nas nie złamie. Walczymy dalej i szanujemy każdą minutę spędzoną na boiskach ekstraklasy.
A czy gorzowianki były blisko honorowego trafienia? - Bardzo blisko, w drugiej połowie zmarnowałam rzut karny - przyznała Salamon. - Jedenastkę dostałyśmy po faulu na Katarzynie Nowickiej, niestety strzeliłam ponad bramką. W innej dogodnej sytuacji piłka w polu karnym gospodyń nie doleciała do siatki, stanęła w kałuży.
Kolejny mecz ligowy tej wiosny zespół TKKF Stilon zagra na swoim boisku. Znów nie będzie łatwo. W niedzielę 12 kwietnia o godz. 12 podejmiemy wicelidera rozgrywek - Zagłębie Lubin.