Rozmowa z Marcinem Gryką

Rozmowa z Marcinem Gryką

Z końcem sezonu 2015/16 Marcin Gryka przestał być szkoleniowcem pierwszej drużyny AZS PWSZ Wałbrzych ustępując pola swojemu asystentowi Kamilowi Jasińskiemu. Poniżej rozmowa z byłym już trenerem AZS PWSZ Wałbrzych – zapraszamy do lektury.

Przede wszystkim w imieniu klubu AZS PWSZ Wałbrzych chciałbym podziękować za Twoją wieloletnią pracę jako trenera i za piękne chwile i sukcesy, które były udziałem Twoim i Twoich podopiecznych. A teraz pytanie, które nurtuje wielu sympatyków AZS PWSZ – skąd decyzja o rezygnacji?

Decyzja o rezygnacji dojrzewała we mnie już od kilku dobrych miesięcy. Spowodowana była ona tylko i wyłącznie sprawami osobistymi. Każdy pewnie sobie zdaje sprawę, że prowadzenie zespołu ekstraligowego wymaga wielu wyrzeczeń i poświęceń - często jednak kosztem rodziny i najbliższych. W końcu musiałem sobie postawić pytanie "co jest dla mnie najważniejsze?" A najważniejsza jest dla mnie rodzina, moja żona i dzieci i mimo że bardzo kocham pracę trenera i wykonuję ją już od 18 lat, to zdecydowałem się zrezygnować z tej funkcji.

W artykule poświęconym Twojej osobie w Przeglądzie Sportowym z grudnia ub. roku czytamy: „Za nic w świecie nie chciałby zrezygnować też z trenowania kobiet. – Ta praca sprawia mi ogromną frajdę. Trenowanie dziewczyn to bardzo wdzięczne zajęcie. Trudne, ale dające ogromne możliwości spełnienia się i rozwoju – podkreśla.” Nie będzie brakować adrenaliny i emocji związanych z meczami oraz codziennego kontaktu z zawodniczkami, z którymi na pewno zdążyłeś się zżyć?

Tak, to wszystko prawda, co powiedziałem w tym wywiadzie dla Przeglądu Sportowego i wiem, że czeka mnie teraz spora rewolucja. Pół mojego życia bowiem spędziłem na boisku jako trener z drużynami w różnych kategoriach wiekowych: z mężczyznami, chłopcami, dziewczętami i kobietami. Właściwie każdy weekend to były mecze, sparingi albo zgrupowania i na pewno będzie mi tego bardzo brakować. Ale na szczęście zostanę w klubie i będę zajmował się sprawami organizacyjnymi dotyczącymi życia klubu i dzięki temu nie wyjdę z obiegu.

Można powiedzieć, że AZS PWSZ (wcześniej pod nazwą Szczyt Boguszów) to Twój autorski projekt, który swoją dynamiką rozwoju zaskoczył chyba wszystkich. Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy, jak od podstaw stworzyć w 7 lat zespół, który obecnie walczy o najwyższe cele w ekstralidze? Co (oprócz oczywiście Twojej pasji i poświęcenia) złożyło się na ten sukces?

To bardzo trudne pytanie, bowiem zakładając szkółkę piłkarską Szczyt Boguszów-Gorce nie myślałem wtedy, że grające tam dziewczęta będą występować kiedyś na najwyższym szczeblu rozgrywek w Polsce. Trafiłem na wspaniałe dziewczyny, które odnalazły w piłce swoją pasję i poświęciły się temu zupełnie. Cieszę się, że mogłem im w tym towarzyszyć i poprowadzić. To ich ciężka praca doprowadziła klub do stanu obecnego.

Czy rozpoczęcie współpracy z uczelnią było tym przełomowym momentem w historii klubu, który dał mu większe możliwości, dzięki czemu należy on obecnie do czołówki krajowej?

Zdecydowanie to był moment przełomowy dla naszego klubu. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że gdyby nie determinacja i pasja kanclerza uczelni PWSZ w Wałbrzychu pana Jana Zwierko, to nigdy nie byłoby takich sukcesów jak teraz. I w tym miejscu chcę mu za to bardzo podziękować. Nie spotkałem w moim życiu drugiego takiego pasjonata jak on – dlatego chyba tak dobrze się dobraliśmy. Dzięki zaangażowaniu uczelni klub wszedł na wyższy poziom pod każdym względem: organizacyjnym, sportowym. A teraz moją pracą chciałbym się przyczynić, żeby to był klub w pełni profesjonalny, który będzie wzorem dla innych.

Sezon 2015/16 był chyba potwierdzeniem tego, że AZS PWSZ idzie w dobrym kierunku – świetne jak na beniaminka 5. miejsce to na pewno duży sukces tej drużyny. W pewnym momencie była nawet szansa na zajęcie pozycji na podium, jednak tym razem to rywalki okazały się lepsze. Jak ocenisz ten miniony sezon? Czy wykonaliście plan maksimum, czy też jednak jest uczucie niedosytu?

Uważam, że to był bardzo udany dla nas sezon i zajęcie piątego miejsca w Polsce jest jak na beniaminka sporym osiągnięciem. Wiadomo, że zawsze mogło być trochę lepiej i trochę szkoda głupio potraconych punktów w meczach z teoretycznie słabszymi przeciwnikami. Ale taki jest urok piłki nożnej – nie zawsze wygrywa lepszy. Naszym planem przed sezonem było zajęcie miejsca w grupie mistrzowskiej i to nam się udało, więc uważam, że wszyscy możemy być dumni z naszej drużyny.

Czego brakuje Twoim zdaniem zespołowi AZS PWSZ, żeby zrobić jeszcze ten jeden krok i uplasować się w pierwszej trójce ekstraligi? I czy liczysz na, że drużyna jest w stanie po raz kolejny zanotować progres i w najbliższej przyszłości uradować swoich kibiców medalem?

Na pewno zabrakło naszej drużynie trochę doświadczenia, mieliśmy bowiem jedną z najmłodszych ekip w całej lidze. Dlatego też w obecnym okienku transferowym zawodniczki, które zamierzamy do nas ściągnąć są już dobierane także pod tym kątem. Wiadomo, że najważniejsze jest, żeby nowo przybyła piłkarka przede wszystkim wniosła wartość dodaną do zespołu, ale doświadczenie uczy, że jeśli jest to piłkarka ograna na szczeblu ekstraligi, to w trudnych momentach da ona zespołowi jeszcze więcej. Liczymy więc w klubie wszyscy, że po tak wielkich wzmocnieniach, które planujemy, już w tym sezonie włączymy się do gry o medale.

Opowiedz coś o Twoich przemyśleniach na temat minionego sezonu w ekstralidze kobiet. Czy coś Cię zaskoczyło? Która z drużyn rozczarowała, a która zaprezentowała się lepiej, niż przewidywałeś?

Przede wszystkim zaskoczyło mnie to, w jaki sposób Medyk zdominował naszą ligę. Jest to na dzień dzisiejszy drużyna, która wyraźnie odstaje od wszystkich innych. Na dobrą sprawę żaden zespół nie jest w stanie podjąć z nimi wyrównanej walki. Bardzo pozytywnie zaprezentował się także drugi z beniaminków Sztorm Gdańsk – drużyna najmłodsza w lidze, ale z ogromnym potencjałem i charakterem. Trzeba docenić pracę trenera Roberta Chałaszczyka, który robi tam wielkie rzeczy i o Sztormie na pewno będzie głośno w nadchodzącym sezonie. Także nasz rywal zza między AZS Wrocław był dla mnie wyróżniającą się ekipą. Drużyna bardzo dobrze poukładana, grająca mądrze i waleczna. Gratulacje dla trenera Damiana Rynio. Na minus na pewno zaprezentowała się drużyna KKP Bydgoszcz. Sportowo zasłużony spadek, a jeśli chodzi o działaczy, to wolę przemilczeć ich postawę i zachowanie, bo każdy, kto miał z nimi do czynienia wie, co mam na myśli.

Czy ktoś może w dłuższej perspektywie zagrozić Medykowi? Czy też raczej nie widzisz możliwości przerwania dominacji tej drużyny?

Myślałem przed sezonem, czy taką ekipą może być Górnik Łęczna, ale teraz widzę, że to jednak nie ta sama półka. Żeby odebrać hegemonię Medykowi trzeba go osłabić, a na ten moment nie widzę drużyny, która miałaby takie finanse, by wykupić kluczowe zawodniczki z Konina. Mam nadzieję, że w perspektywie dwóch lat to nasz zespół będzie na tyle silny finansowo i organizacyjnie, że będzie mógł podjąć wyrównaną walkę z Medykiem. Do tego będziemy dążyć.

W piłce kobiecej jesteś obecny już sporo lat, dlatego na pewno masz jakieś ciekawe uwagi na ten temat: nasi mężczyźni radzą sobie ostatnio całkiem nieźle, natomiast reprezentacji pań po raz kolejny nie zdołała awansować do dużego turnieju okazując się wyraźnie gorsza od Szwecji i Danii. Jakie są przyczyny tego stanu rzeczy i co musi się zmienić w Polsce, żebyśmy mogli nawiązać walkę z czołówką europejską?

Nie odkryję Ameryki, jeśli stwierdzę, że nie mamy szans wskoczyć na wyższy poziom sportowy, jeśli na kobiecą piłkę nożną bardziej przychylnym okiem nie spojrzy PZPN. Jest w tej kwestii tak wiele do zrobienia, że tak naprawdę nie wiadomo, od czego zacząć. Prosty fakt, że rozgrywki ekstraligi kobiet nie mają nawet swojej oficjalnej piłki i za każdym razem, w każdym meczu gra się inną piłką. W niektórych spotkaniach gospodarze dostarczali do gry okropne badziewie, dziewczyny strasznie narzekały, że nie da się tego kopnąć, a o uderzeniu głową nie było nawet mowy. A według mnie wystarczyłoby przed sezonem wysłać do każdego klubu po 10 oficjalnych piłek meczowych i sprawa byłaby załatwiona.
Podobnie się rzecz ma z dofinansowaniem klubów przez PZPN wzorem ligi angielskiej czy niemieckiej, które za sam udział w rozgrywkach dostają z góry przewidzianą kwotę pieniężną. Dla mnie byłby to milowy krok w kierunku profesjonalizacji kobiecej piłki nożnej w Polsce.

Podczas jednego ze spotkań reprezentacji byłeś gościem studia meczowego jako ekspert jednej ze stacji telewizyjnych. Jak oceniasz to doświadczenie? I czy jest szansa, że ponownie zobaczymy Cię w tej roli?

Faktycznie zostałem zaproszony do studia meczowego przy okazji meczu Polska – Słowacja. Jak to się mówi „jeża” nie przyniosłem i Polska zwyciężyła 2:0, więc władze Polsatu powinny chyba zapraszać mnie na każdy mecz. to wtedy w następnych eliminacjach nasza drużyna awansuje z grupy z pierwszego miejsca z kompletem punktów. Taki żarcik, ale prawdę mówiąc było to bardzo fajne przeżycie i bardzo się cieszę, że mogłem na żywo dopingować nasze zawodniczki grające w kadrze Polski.

Jaki jest Twój plan na najbliższe miesiące? I czego Ci życzyć w „nowym życiu” po rezygnacji z funkcji trenera AZS PWSZ?

Jak już powiedziałem wcześniej zostanę w klubie i będę pracował w tym celu, aby wprowadzić nas na wyższy poziom organizacyjny i sportowy. Dlatego też cieszę się, bo będę miał ciągle kontakt z zawodniczkami i miał realny wpływ na życie drużyny. Chciałbym, żeby nasza drużyna stała się w pełni profesjonalna i tego możecie mi państwo życzyć.

Dziękuję za rozmowę i wszystkiego dobrego.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości